Legenda o Rybaku Szczepanie, który osadę Stepnica założył
aktualizacja: 2020-11-18 11:10:06
Wybierz wersję językową: DE EN
Historii, którą wam opowiem, nie spisał żaden kronikarz. Wyszumiał ją zalew falami o brzeg bijący. Wyśpiewały ptaki krążące w niebiesiech. W szeleście liści wielkiej puszczy znalazłem natchnienie.
Dawno, dawno temu, nad brzegiem Małego Morza, jak wówczas nazywano Zalew Szczeciński, niewielka chateńka stała. Mieszkał w niej rybak, który na imię miał Szczepan. Był biegły w swym rzemiośle, znał wodę i jej mieszkańców, jak nikt inny. Był pracowity i zaradny, wciąż doskonaląc swoje umiejętności i metody połowu. Nie dziwi więc wcale, że zawsze z pełną siecią wracał. Nigdy się nie chełpił swymi sukcesami, gdyż wiedział, że szczęście szybko może się odwrócić. Ryby suszył i wędził, by dłużej służyły. To, czego sam nie zużył wymieniał z kupcami na wszelkie potrzebne produkty. Każdy kto zawitał do niego mógł liczyć na gościnę, bowiem nikt głodny i spragniony z jego domostwa nie wychodził.
Wieść o niezwykłym rybaku docierała wszędy, opowiadana przez kupców i wędrowców, którzy mieli szczęście zawitać w jego gościnne progi. Na gościńcach w karczmach przydrożnych, często można było usłyszeć rozmowę o Szczepanie – rybaku, któremu szczęście sprzyjało.
Nikt nie znał z nich prawdy, którą skrywał Szczepan. Od dawna bowiem żył w przyjaźni ze starym wodnikiem, który nauczył go szacunku do wody i wszystkiego, co w niej żyje. Wskazał mu w jaki sposób ryby różne łowić. Często zdarzało się, że wodnik odwiedzał rybaka, gdy ten sieci reperował. Gawędzili wówczas o wodnym żywiole i jego tajemnicach.
Dni płynęły znojnie lecz spokojnie rybakowi. Szczepanowi, ckniło się czasami, gdy siadał samotnie na przyzbie. W taki czas wpatrywał się w wodę i czasem westchnął ciężko, pogrążony w swych myślach niczym w głębinach.
Zdarzyło się pewnego razu w noc czerwcową, tę najkrótszą w roku, gdy kwiat paproci zakwita, że w sieci Szczepana zaplątał się piękny wianek z roślin wodnych uwity. Nie wiedział wówczas młodzieniec, że jego poczynania śledzi pilnie panna wodna – syrena. Wodyca, była najmłodszą córką Bałtyku. Przyglądała się młodzieńcowi i uznała, że prawy to człowiek, który nawet małą rybkę na brzeg wyrzuconą wróci z powrotem wodzie. Widziała, że jest pracowity i uczynny. Wiedziała, że szanuje wodę, która była jej domem. Obserwując jego ciężką pracę, postanowiła pomóc, by trochę mu ulżyć w trudzie. Od tej pory zawsze towarzyszyła mu podczas połowów. Rybak szybko zorientował się, kto mu pomaga, i radował się wielce. Bacznie obserwował wodę i gdy spostrzegł, że syrena z lewej burty wypływa, płynął tam, wiedząc, że obfity połów go czeka. Niebezpieczeństwo zaś groziło, gdy od dziobu się pojawiła z rękami za głową splecionymi, wówczas szybko do brzegu płynął.
Widywali się codziennie, często bez powodu, niby przypadkiem. Uśmiechy szczere, blask oczu, ciche westchnienia, ... i zadziała się magia najstarsza na świecie. Zrodziło się między nimi uczucie, które niczym lilia, przebiwszy się na powierzchnie wody, rozkwita kwieciem przepięknym. Wodyca nie dała się przekonać ojcu, że związek z człowiekiem może ją zgubić, jej miłość była silniejsza. Uzyskawszy pozwoleństwo Pana Wód, swój ogon rybi porzuciła dla ukochanego i wstąpiła na ląd. Szczepan, znający dawne klechdy wiedział jak ma postąpić i jej ogon w wielkiej skrzyni schował. Wkrótce też wielkie weselisko wyprawiono. Działo się to w noc pełni błękitnego księżyca.
Szczęście zamieszkało w ich domku i niebawem na świat przyszedł wyczekiwany chłopiec. W kolejnych latach Wodnica powiła jeszcze dziewczynkę. Żyli w zgodzie ze wszystkimi. Zdarzało się często, że mieszkający w sąsiedztwie stary wodnik dzieci ich zabawiał i prawił im różne baju-baje. Dzieci, nim chodzić zaczęły już pływały jak rybki w wodzie. Radował się Szczepan, bowiem spełniło się jego marzenie o miłującej się rodzinie. Nie szczędził trudu, by zapewnić godny byt swoim domownikom. Żona wspierała go we wszystkim i podporą była w trudnej pracy rybaka.
Nic w życiu człowieczym nie trwa wiecznie, wszystko wciąż ulega zmianom. Takoż i historia Szczepana dalej się toczyła. Zdarzyło się razu pewnego, gdy ojciec zabrał syna na połów, że gospodyni porządki robiąc w obejściu otworzyła skrzynię, która była schowana w komórce. Ujrzała swój ogon rybi i łzy stanęły w jej oczach. Usłyszała wodny zew, któremu nie mogła się oprzeć. Wiedziona mocą żywiołu zabrała zawiniątko i nad brzeg się udała, by przywdziać swą skórę. Nigdy więcej jej już nie widziano, gdyż Pan Wód ukrył ją w głębinach. Szczepan wróciwszy z połowu zorientował się, co się stało. Musiał ukryć łzy przed dziećmi, by ich nie zasmucać. Dalej już samotnie zajął się ich wychowaniem. Wkrótce miał w nich udanych pomocników. Córka przejęła rolę gospodyni, a syn często wyręczał ojca.
Czas płynął jak pobliska rzeka, dzieci wyrosły i swoje rodziny założyły. Wkrótce Szczepan mógł się radować gromadką wnucząt. Dziatwa często obsiadała dziadkowe kolana słuchając różnych baśni, legend i historii z wodą związanych.
Szczepan czując, że kres jego się zbliża wezwał do siebie syna i przekazawszy mu pieczę nad rodem wyruszył samotnie w rejs. Nigdy już nie powrócił na brzeg. Ludzie później prawili, że połączył się z ukochaną żoną Wodnicą i mieszka wraz z nią w głębinach.
Wokół chatki rybaka jego dzieci swoje domy postawiły, później ich dzieci i następne pokolenia takoż czyniły. Z rodu Szczepana zawsze najlepsi rybacy się wywodzili, bowiem w tej rodzinie przechowywano dawną wiedzę o tajemnicach wodnego żywiołu. Ludzie z najdalszych krain przybywali do tej osady, by tutaj wieść swój żywot. Wieś się rozrastała i z czasem zaczęto ją nazywać Szczepanowo, na pamiątkę rybaka, który pierwszy tutaj mieszkał. Przez wieki nazwa się zmieniała, do dnia dzisiejszego przetrwało miasteczko nad brzegiem Zalewu Szczecińskiego leżące, które zwie się Stepnica.
Ponoć, jak wieść gminna niesie, w noce gdy księżyc w pełni króluję na niebie można ujrzeć na wodach zalewu łódź starą, w której Szczepan ze swoją ukochaną żoną Wodnicą płynie. Szczęśliwy ten, kto ujrzy to zjawisko, bowiem los zawsze będzie mu sprzyjał.
Mirosław Wacewicz